Co słychać w drużynie Lechii Gdańsk?

I DRUŻYNA
24/10/2014 • 16:02

To będzie pierwszy w tym sezonie „mecz przyjaźni” wrocławskiej drużyny. Na PGE Arenie w Gdańsku zmierzą się dwaj z trzech „królów wielkich miast” - Lechia i Śląsk. Na murawie sentymentów na pewno nie będzie i zielono-biało-czerwonych czeka trudna batalia o przywiezienia kompletu oczek znad morza.

Przedsezonowe nadzieje, związane z grą Lechii, sięgały awansu do europejskich pucharów. Niektórzy mówili nawet o czymś więcej. Mocno przebudowany został skład gdańszczan. Doszło wielu znanych i cenionych piłkarzy - Borysiuk, Łukasik, Możdżeń, Bartłomiej Pawłowski, Friesenbichler, Trela, Malbasić - to tylko niektóre z zakupów biało-zielonych. Po najlepszym starcie rozgrywek od powrotu do ekstraklasy (czyli 2008 roku) - coś się jednak zacięło. Drużyna zaczęła grać słabiej, tracić punkty i spadać w ligowej tabeli.  Poskutkowało to zmianą szkoleniowca - Joaquima Machado, po 9. kolejkach, zastąpił jego asystent - Tomasz Unton, który prowadzi zespół do tej pory. Lechia to obecnie dziewiąty zespół ligi, tracący jeden punkt do miejsca gwarantującego grę w „grupie mistrzowskiej” po sezonie zasadniczym. Czołowa ósemka to podstawowy cel Lechistów.

 

W dotychczasowych dwunastu spotkaniach Lechia zaliczyła dokładnie cztery zwycięstwa, cztery remisy i - jak każe sądzić nieubłagana matematyka - cztery porażki. Co ciekawe, większość (dziewięć) ze zgromadzonych w ten sposób szesnastu oczek gdańszczanie zdobyli na wyjeździe.  Może dlatego, że na własnym boisku Lechiści grali do tej pory zaledwie pięciokrotnie, podczas gdy w delegacji - siedem razy. Z pięciu meczów u siebie zdołali jednak wygrać zaledwie dwukrotnie - po 1:0 z Podbeskidziem i Cracovią.

 

Ostatnia kolejka przyniosła biało-zielonym spore rozczarowanie. Zagrali bowiem dobre spotkanie w Warszawie, przeciwko Legii, ale nie przywieźli stamtąd choćby jednego punktu. Nie wystarczyło grać lepiej niż przeciwnicy, stwarzać więcej okazji do zdobycia gola. Należało je jeszcze wykorzystywać, udokumentować przewagę. To się gościom nie udało. Gospodarze zaś w końcówce wbili jeszcze gola i do Gdańska trzeba było wracać na tarczy. Brak skuteczności mocno nadszarpnął dobre wrażenie, jakie pozostawiła po sobie Lechia w stolicy. Nie wykorzystując tylu sytuacji, nie można zdobywać punktów na wyjeździe, zwłaszcza z tak dobrymi drużynami, jak warszawiacy.

 

- Po ostatnim meczu zawodnicy czują niedosyt. Zaczęli wierzyć w swoje umiejętności, są przekonani, że ciężki trening i dobra gra wpływają na samopoczucie. Nie to jest jednak najważniejsze. Gdy popatrzymy w tabelę, to widać, że brakuje nam punktów, by być w czubie tabeli. Na tym się skupiamy. Bardzo podoba mi się sportowa złość u chłopaków i determinacja przed meczem ze Śląskiem. Wierzymy, że wywalczymy trzy punkty i będziemy awansować w tabeli - Tomasz Unton liczy na lepszy wynik niż w ostatnim meczu z Legią. Punkty są Lechii rzeczywiście bardzo potrzebne - mimo niezłej gry ciągle znajdują się pod kreską dzielącą ligę na dwie ośmioosobowe grupy.

 

- W tej drużynie drzemie duży potencjał - wyjawia trener Unton. Nie sposób się z nim nie zgodzić. Nie dość, że przed sezonem doszło wielu klasowych zawodników, to jeszcze udało zatrzymać się mocne punkty zespołu jak: skrzydłowy Piotr Wiśniewski, napastnik Piotr Grzelczak, czy też bramkarz Mateusz Bąk. Najlepszymi strzelcami ekipy są zawodnicy zagraniczni - Bośniak Stojan Vranjes i Chorwat Antonio Colak. Obaj zdobyli w dotychczasowych spotkaniach po cztery gole. Z Polaków najwięcej strzelają Wiśniewski i Makuszewski - po trzy bramki do tej pory.

 

Żaden z piłkarzy obecnego składu Lechii nigdy nie występował w Śląsku. Jest jednak ktoś w obecnym sztabie biało-zielonych, kto łączy te dwa kluby. Tym kimś jest trener. Tomasz Uton w swojej karierze piłkarskiej grał zarówno w barwach Lechii, jak i Śląska Wrocław. Nie były to przygody zakończone wielkimi sukcesami. Z oboma tymi klubami Tomasz Unton przeżył spadek z ligi.

 

W naszej drużynie jest aż trzech graczy, którzy w swojej karierze reprezentowali wcześniej Lechię Gdańsk. Pierwszym z nich jest bramkarz Wojciech Pawłowski, który zagrał w Lechii 16. razy w sezonie 2011/2012. Zbierał wtedy tak dobre recenzje, że z Lechii trafił do włoskiego Udinese, gdzie jednak furory nie zrobił.  Kolejny były Lechista to Mateusz Machaj. On z kolei występował w barwach drużyny znad morza w latach 2011-2013. Dopóki trenerem był Bogusław Kaczmarek - Machaj grał regularnie. Gdy „Bobo” został zastąpiony przez Michała Probierza - Mateusz musiał szukać sobie nowego klubu. Ostatnim zawodnikiem Śląska mającym związek z naszymi najbliższymi przeciwnikami jest oczywiście Sebastian Mila. Pomocnik wielokrotnie podkreśla, jak wiele zawdzięcza gdańskiemu klubowi i trenerowi Michałowi Globiszowi, który dał mu szansę zaistniej w tej drużynie. Do tej pory „Milowy” na każdy mecz zakłada frotkę z herbem Lechii Gdańsk.

 

- Trzeba spożytkować nasz potencjał. Wierzę w ten zespół i mam nadzieje, że po tych 2,3 spotkaniach, które były w miarę dobre, będziemy wygrywać mecze i zdobywać punkty. To jest najważniejsze. Jeżeli uda się połączyć dobrą grę i wygrywanie meczów to będziemy bardzo, bardzo szczęśliwi - dodaje Tomasz Unton. Czy tak będzie już ze Śląskiem? Mimo całej przyjaźni - jaką darzymy Lechię - mamy nadzieję, że nie. Zapowiada się pasjonująca walka o trzy punkty w Gdańsku. Początek w sobotę, o godz. 15:30. 

Autor: Jędrzej Rybak