Magiera: Liczyliśmy na więcej

I DRUŻYNA
18/12/2021 • 20:15

Śląsk Wrocław przegrał z Cracovią 0:2 w ostatnim tegorocznym spotkaniu. - Cracovia była lepsza, a my byliśmy źle zorganizowani taktycznie i podejmowaliśmy złe decyzje indywidualne. Nie byliśmy w stanie nic zrobić w ataku - komentował na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec WKS-u, Jacek Magiera.

Jacek Magiera: Nie można teraz mówić o recepcie na to, co się dzieje, bo skończyliśmy rok i dopiero spotkamy się 10 stycznia na treningu, po urlopach. Rzeczywiście, początek sezonu po eliminacjach do Ligi Konferencji Europy był udany, miesiące od lipca do października również były udane, a ostatnie tygodnie nie były takie, jak oczekiwaliśmy, jeśli chodzi o zdobycz. Nie zgodzę się, że we wszystkich spotkaniach gra była słaba. Dzisiaj jednak druga połowa to była najsłabsza połowa za mojej kadencji w Śląsku. Cracovia była lepsza, a my byliśmy źle zorganizowani taktycznie i podejmowaliśmy złe decyzje indywidualne. Nie byliśmy w stanie nic zrobić w ataku, dlatego przegraliśmy, to boli, bo mając taki początek sezonu, liczyliśmy na więcej.

Co w drużynie "pękło" i kiedy? Po meczu z Wisłą Kraków, kolejne spotkanie zaczęliśmy jeszcze lepiej niż w Krakowie, tam po serii błędów przegraliśmy mecz, którego przegrać nie powinniśmy. W każdym kolejnym spotkaniu było gorzej, słabiej. Dzisiaj można wysnuć różne wnioski, natomiast to nie jest usprawiedliwienie dla kibiców. Kibiców to nie interesuje, oni liczą na zwycięstwa i punkty. Wielu zawodników pierwszy raz grało na 2-3 frontach, dzisiaj obciążenie mentalne jest inne, a każdy popełniony błąd zwiększał presję ciążącą na zawodnikach. Drużyna indywidualnie się rozwinęła, ale nie przekłada się to na zdobycz punktową, która jest najistotniejsza w sporcie zawodowym. U młodszych grup patrzy się na rozwój, a u nas na tabelę.

Pracujemy nad rozwojem poszczególnych kwestii, ale to jest piłka nożna i sport, tu nie ma zespołu, który by w każdym kolejnym meczu grał coraz lepiej, to nie tyczy się tylko Śląska, ale każdego zespołu w Europie. Trzeba popatrzeć na zawodników, na warunki, w jakich grają i trenują, co robili wcześniej i co robią dzisiaj. Piłka potrafi zaskakiwać pozytywnie, ale i negatywnie, jak dzisiaj w drugiej połowie. Śląsk wygrał z mistrzem Polski, a przegrał z ostatnią drużyną w tabeli. To jest piłka, za proste byłoby, gdybyśmy wiedzieli, co się wydarzy. To normalne, że są niespodzianki.

Nie zawsze trzeba dokonywać pięciu zmian, żeby pomóc drużynie, to na tym nie polega. Patrząc na charakterystykę zawodników, jakich mamy, jak wyglądają na treningach, którzy są po antybiotykach, a którzy po chorobie - podejmujemy działania, które mają pomóc zespołowi, zmiany mają coś dać, a zmiana co pięć minut może zespół rozbić. Zmiana Gryglaka nie powiem, że była promocyjna, ale bardziej bodźcowa. To zawodnik z rocznika 2004, dostał kilka minut, by łapać doświadczenie, być może niektórzy powiedzą, że nie powinien w przegranym meczu wchodzić, ale na pewno to spotkanie mu pomoże, jeśli chodzi o bycie w drużynie. Oby dla niego było to początkiem wielkiej, dobrej kariery w Śląsku.

Ostatni raz Śląsk był w pucharach pięć lat temu, chyba tylko Waldek Sobota był w takim rytmie i przeżył to, co teraz przeżywają zawodnicy. Na grę w europejskich pucharach trzeba się przygotowywać dwa lata, a Śląsk awansował do pucharów nie dlatego, że był mocny, ale raczej przez - przepraszam, że tak to ujmę - nieudolność innych drużyn. Zdobywając pięć punktów w ostatnich trzech meczach wyprzedził trzy drużyny, co wydawało się niemożliwe do zrealizowania, a tak się stało. Praca nad elementami jest najistotniejsza i to odczuwamy, ale nie powiem, że europejskie puchary to "pocałunek śmierci". My cierpimy, bo końcówka sezonu jest słaba i wiemy, że aspiracje nie są na 11. miejsce, tylko na zdecydowanie wyżej. To nie zespół na mistrzostwo Polski, patrząc na budżet i uwarunkowania, może nie jest zespół na drugie miejsce, ale czwarte, piąte, szóste miejsce są jak najbardziej realne.

Nie byłem świadkiem wydarzeń po meczu z Wartą, trudno mi się odnieść do ujęć z internetu, zobaczyłem to dzień później. Nie rozmawialiśmy o tym w szatni po meczu. Nie pochwalam tego typu zachowań.

Nie uważam, że obecny sezon jest sezonem ogórkowym. To nie tak, że nic nam nie grozi, mamy 5-6 punktów przewagi nad strefą spadkową, ale nie możemy myśleć, że nic nam nie grozi. Zaraz dojdzie "mental" tych niżej notowanych zespołów i nie takie rzeczy zdarzały się w sporcie. Drużyny, które powinny sobie poradzić, popełniały proste błędy. Ten sezon jest bardzo ważny dla budowania zawodników, niektórzy w takich warunkach szybciej sobie poradzą, inni wolniej, a jeszcze inni wcale. Dzisiaj jesteśmy w takim momencie, że za chwile zapadną decyzje, co dalej w kwestii Erika Exposito i innych. Potrzeba jakości, jeśli chodzi o zespół.

Co do przygotowań - jedziemy na obóz do Turcji, 15 stycznia wylatujemy, 27 stycznia wracamy, mamy zakontraktowanych pięć sparingów, nie chcę mówić dat z głowy, ale lada dzień będą oficjalne informacje na naszej stronie internetowej. 14 stycznia zagramy sparing z Wartą Poznań we Wrocławiu, ale jeszcze nie wiemy, jaka będzie pogoda. A ruchy kadrowe - jesteśmy w kropce w kwestii Erika, nie wiem, co będzie w najbliższych dniach, będę miał spotkanie z zarządem i będziemy omawiać, jakie ruchy z do klubu będą mogły być poczynione. A na które pozycje? Nie powiem, jest za wcześnie, za gorąco, żebym powiedział kto i na jakie pozycje. Ale konkretnie nie chcę mówić na ten moment.

Autor: Paweł Prochowski, Fot. Adriana Ficek