Podsumowanie 34. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

I DRUŻYNA
25/05/2015 • 20:00

Ucieczka pierwszej trójki i wykrystalizowanie się... trójki ostatniej. Dodajemy do tego emocjonujące rozstrzygnięcia w ostatnich sekundach i mamy pełen obraz 34. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Zapraszamy na nasz przegląd minionej serii gier.

W minionym tygodniu przygodę z rodzimą ekstraklasą rozpoczęliśmy od dołu tabeli. Ostatni w stawce Zawisza podejmował na własnym boisku Górnika z Łęcznej. To była doskonała okazja do tego, by bydgoszczanie wreszcie wyskoczyli ze strefy spadkowej i od 14. minuty wszystko wskazywało na to, że tak się stanie. Niestety dla kibiców z kujawsko-pomorskiego (zachęconych do przyjścia na mecz obniżkami cen biletów z 200 do 20 zł), szyki Zawiszy pokrzyżował Veljko Nikitović, który punkt dla Górnika wyrwał... na 5 minut przed końcowym gwizdkiem.

 

Piątkowym wieczorem przenieśliśmy się z kolei do Krakowa, gdzie Pasy walczyły z Koroną Kielce. Podopieczni Jacka Zielińskiego zaczęli spotkanie tak, jak przyzwyczaili swoich kibiców w rundzie finałowej, a wynik otworzył strzałem z rzutu karnego Dennis Rakels. Później jednak wyrównał Kamil Sylwestrzak i klincz ten utrzymał się aż do końca spotkania, co z pewnością nie zadowoliło żadnej ze stron. Cracovia straciła miejsce na szczycie grupy B. Korona znalazła się z kolei w mało zaszczytnym gronie 3 drużyn, którym ucieka już peleton drugiej części tabeli.

 

W sobotnie popołudnie T-Mobile Ekstraklasa powróciła do Wrocławia, a Śląsk drugi raz w sezonie podejmował na własnym stadionie zabrzańskiego Górnika. Po pierwszej połowie i obitym obramowaniu bramki Grzegorza Kasprzika, kibice na Dolnym Śląsku liczyli na korzystne końcowe rozstrzygnięcie. Więcej nadziei w ich serca wlał jeszcze swoim świetnym trafieniem Marco Paixao! Niestety... motyw przewodni tej serii gier - bramka w końcówce autorstwa Bartosza Iwana, zabrał Śląskowi 2 ważne w kontekście walki o europejskie puchary punkty.

 

Kolejny mecz to starcie do niedawna zaprzyjaźnionych klubów ze Szczecina i Warszawy. Sentymentów zabrakło na trybunach i na boisku, a dla portowych gospodarzy oznacza to jedno - definitywny koniec marzeń o zajęciu medalowej pozycji. Gol Orlando Sa, czyli 13. trafienie Portgalczyka w sezonie ligowym odebrał punkty i nadzieje zespołowi Czesława Michniewicza. Pogoń przytuliła się do 8. lokaty w tabeli, a Legia na chwilę wskoczyła na fotel lidera.

 

Sobotnią wycieczkę po różnych krańcach Polski zakończyliśmy w Białymstoku, gdzie miejscowa Jagiellonia obchodziła 95-lecie powstania klubu. Jubileusz piękny, ale nie zrobił wrażenia na przyjezdnej Wiśle Kraków, która do przerwy po pięknym trafieniu Macieja Jankowskiego nieznacznie prowadziła. Dwie oprawy, ubrany jednakowo i wypełniony po brzegi stadion tak jednak natchnęły białostockich piłkarzy, że ci w ostatnich minutach meczu wskoczyli na wyższe obroty i odrobili straty z nawiązką! Decydujące ciosy to duża zasługa Gruzina Niki Dzalamidze, który wkręcał w ziemię Wiślaków jak wiertła szybów naftowych i... sędziującego spotkanie Tomasza Kawiatkowskiego. Ostatni strzał przewrotką Janka Pawłowskiego padł bowiem po minimalnym spalonym, więc... kto teraz powinien pier... napić się whiskey?

 

W niedzielę zobaczyliśmy dwie zmiany liderów. Najpierw Piast zluzował Cracovię na szczycie grupy B, bowiem gliwiczanie dość spokojnie zwyciężyli na własnym obiekcie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Za jedno z ważniejszych wydarzeń należy uznać brak trafienia Kamila Wilczka, który dla odmiany sam został trafiony - pięścią w nos przez Richarda Zajaca. Poobijanego lidera klasyfikacji strzelców zastąpili jednak Hebert i Konstantin Vassiljev, na których trafienia zdołał jedynie odpowiedzieć Idrissa Cisse. Oczywiście ostatni gol zdobyty został w samej końcówce meczu.

 

Wieczorem poznański Lech odzyskał również miejsce na szczycie tabeli ekstraklasy. Poznaniacy ograli Lechię Gdańsk 2:1, co było zasługą goli zdobytych przez Kaspera Hamalainena i Szymona Pawłowskiego. Gdańszczanie odpowiedzieli trafieniem z rzutu karnego Stojana Vranjesa (rzecz jasna z doliczonego czasu gry) i byli o krok od doprowadzenia do wyrównania! Zatrzymał ich jednak Maciej Gostomski, zdecydowany bohater naprawdę ostatniej akcji. Rezerwowy tego dnia golkiper Kolejorza (wszedł na boisko za kontuzjowanego Jasmina Buricia) we wspaniałym stylu obronił uderzenie Antonio Colaca. Niektóre media przebąkują, że waga tej interwencji może być naprawdę spora.

 

34. serię gier zakończył "Arkadiusz Piech Show". Snajper GKS-u Bełchatów przebił zeszłotygodniowe osiągnięcie Kamila Wilczka i zdobył aż 4 gole w jednym spotkaniu. Dodajmy do tego, że napastnik Brunatnych zdobył bramki niezwykle ważne, bo pozwalające swojej ekipie na ponowne włączenie się do walki o utrzymanie. Dzięki zwycięstwu GKS awansował na 15. lokatę w tabeli i traci już tylko "oczko" do zajmującej bezpieczne miejsce Korony Kielce. Po poniedziałku na dno osunął się Zawisza, ale... bydgosczanie zmierzą się w następny weekend z bełchatowianami właśnie. Ten pojedynek sprawi, że ktoś będzie mógł zacząć pakować manatki.

 

Terminarz 34. Kolejki T-Mobile Ekstraklasy:

 

Piątek (22 maja)

Zawisza Bydgoszcz - Górnik Łęczna 1:1 (1:0)

KS Cracovia - Korona Kielce 1:1 (1:1)

 

Sobota (23 maja)

Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze 1:1 (0:0)

Pogoń Szczecin - Legia Warszawa 0:1 (0:0)

Jagiellonia Białystok - Wisła Kraków 2:1 (0:1)

 

Niedziela (24 maja)

Piast Gliwice - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 (1:0)

Lechia Gdańsk - Lech Poznań 1:2 (0:1)

 

Poniedziałek (25 maja)

Ruch Chorzów - GKS Bełchatów 2:4 (0:1)

Autor: Mateusz Kondrat